„SAS Rise of the Black Swan” recenzja prosta i nadmiernie skomplikowana starter franczyzowy

„SAS Rise of the Black Swan” recenzja prosta i nadmiernie skomplikowana starter franczyzowy

Filmy akcji występują w różnych kształtach i rozmiarach. W ostatnich latach bariera między hitami a kaskaderami bezpośredniego do wideo zawęziły się na nic, a entuzjaści akcji wiedzą, że właściwi aktorzy i niewielki budżet mogą znacznie przyczynić się do zapewnienia zabawnego doświadczenia. Więc nie daj się zwieść występom: SAS: Rise of the Black Swan może mieć głupkową nazwę i obsadę drugiego poziomu, ale prawie na pewno skończy się na kilku najlepszych filmach akcji z 2021 list, zanim rok się skończy.

Przez lata rząd brytyjski wykorzystywał czarne łabędzie, siły paramilitarne, do usunięcia oporu w obcych krajach. Kiedy ludobójstwo jest widoczne na taśmie, George Clements (Serkis) jest zmuszony do potępienia łabędź, zwracając się do pomocy operacyjnej siły specjalnej Tom Buckingham (Heughan) i innych, aby wyeliminować je potajemnie. Szybko dowiadują się jednak, że przywódca Swan Grace Lewis (Rose) przeżyła i planuje śmiertelny atak na tunel kanałowy. Buckingham jest uwięziony poniżej ze swoją narzeczoną Sophie Hart (John -Kamen) i musi wyeliminować zagrożenie przed łabędziem - lub rządem brytyjskim - rozważ pasażerów pociągu Dopuszczalne straty.

Za kulisami istnieje około czterech poziomów intryg politycznych, od premiera (Ray Panthaki) po Britgaz Rep i najemnikami między George'em Clementami (Andy Serkis), SAS Major Bisset (Noel Clarke) i oficerami SAS Declan Smith (Tom Hopper, Dickon Tarly o Game of Thrones) i jego kumpel Tom.

SAS: Rise of the Black Swan spodoba się wszystkim, którzy spędzili lata 90. w obszarze adwokackim w lokalnym sklepie wideo. Film ma wiele podlegających oblężeniu lub decyzji wykonawczej w swoim DNA, z rozszerzoną, niewłaściwą walką z strzelaninami z udziałem bestii stworzonej przez zachodnią politykę zagraniczną. Znaczna część filmu odmawia ustalenia wyraźnych stawek emocjonalnych dla publiczności, wzywając się do dwóch socjopatów i wrzucając trzecią (Heughan's Buckingham, rozwijający się zabójca, którego jedyny „humanizujący” aspekt wydaje się być jego rozległym bogactwem) w środku.

Te socjopatyczne tendencje łagodzą film od bardziej tradycyjnych rytmów historii - przynajmniej na chwilę. Cywile są bezlitośnie zamordowani między samochodami kolejowymi, ale filmowiec Magnus Martens decyduje się nie rozważyć tych tragedii, zamiast tego podkreślając zawodową nieostrożność Toma i jego przeciwników, pokazując, jak szybko zabiją się przez pociąg. Tymczasem Clements Serkisa działa jak śmiertelna ręka premiera, wydając rozkaz otwarcia ognia w wielu przypadkach bez względu na uszkodzenia uboczne, które mogą spowodować. Grace mówi ojcu: „Ten rząd jest uzależniony od tego, co dla nich robimy” i nic w SAS: Rise of the Black Swan nie sugeruje inaczej.

Najbardziej widoczną przynętą filmu jest Heughan, Rose, Serkis i Hopper, którzy grają z mocnymi stronami jako gwiazdy akcji na małym (i dużych) ekranu. Rose jest fantastyczna jak zły facet, kierując tę ​​samą szybką brutalność, którą przyniosła do drugiego filmu John Wick. Tymczasem występ Serkisa ma nutę Jana Hurt, a aktor wykorzystuje znaczącą prawą siłę zła za pomocą majestatycznych wąsów i szampana. Jedynym prawdziwym przegranym jest John-Kamen, który pomimo zasługi na przełomową rolę, wydaje się być postrzegany wyłącznie jako dziwność rozwijającej się amoralności Buckinghama w SAS: Rise of the Black Swan.

W rzeczywistości wydaje się, że wszyscy wkładają tutaj swój najlepszy wysiłek, z wyjątkiem reżysera Magnusa Martensa. Wydaje się, że pomimo tego, że został przeklęty banalnym scenariuszem, nadal nie jest w stanie wprowadzić żadnego poczucia autentyczności, humoru, podniecenia lub dramatu do filmu akcji z wielką konfiguracją. SAS: Rise of the Black Swan jest bardziej specjalnym telewizorem niż film i na każdym kroku wydaje się nieokinematyczne - zbyt czyste, zbyt nijakie i zbyt tanie, aby zawsze równać się chłopięcym swaggerowi książki.

W ostatnim akcie duży zestaw prezentacji ujawnia, gdzie poszły wszystkie pieniądze (jeśli nie na pensję Andy'ego Serkisa). Nawet jednak czas można było lepiej spędzić drobne szczegóły, rewizorowanie scenariusza i tworzenie lepszej roli dla wszystkich aktorów, którzy zasługują na znacznie więcej na swoich CV.

Ale gdy wszystkie elementy są na miejscu, SAS: Rise of the Black Swan dostarcza towary, a Tom wybija terrorystów i ratuje zakładników głęboko w tunelu kanałowym, koordynując ze swoimi towarzyszami na drugim końcu podczas negocjacji z okrutnym baddie Rose Rose Rose. SAS: Rise of the Black Swan uderza we wszystkie właściwe akordy przez około godzinę w środku.

SAS: Rise of the Black Swan wydaje się być nadchodzącym filmem akcji dla większości czasu wykonawczego. Były żołnierz i samozwańczy socjopata McNab jest podobny do brytyjskiego Toma Clancy, a adaptacja narracyjna Laurence'a Malkina wydaje się bardziej wiarygodna niż większość thrillerów.

Heughan jest doskonały w roli Johna McClane'a, który SAS: Rise of the Black Swan stara się przedstawić jako żołnierz skręcony przez przemoc, a nie świat od psychopaty Rose. Sceny kulminacyjne między nimi prawie osiągają głęboki mały moment, ale pozostawiaj straszny smak w ustach.

Nawet niektóre fantastyczne obrazy dronów z Paryża i Majorki nie mogą odkupić kulminacyjnych sekwencji między Heughanem i John-Kamenem, które są czystym flopem Maudlin. Są wystarczające, aby zakwasić to, co wcześniej był napięty i radosny film akcji i przechylić łuski dla SAS: Rise of the Black Swan w negatywne po obniżeniu kulminacji między bohaterem a złoczyńcą.

Film pojawia się krótko z powodu tego ostatniego składnika. SAS: Rise of the Black Swan przedstawia pole bitwy bezlitosnych zabójców rządowych przez większość swojego czasu trwania. Jednak Martens i scenarzysta Laurence Malkin wydają się wiedzieć, że widzenie oficerów rządowych otwierających ogień w tłumie może być trudny do sprzedaży dla widzów porannych. Buckingham zostanie wybaczony - lub przynajmniej zwolniony - w oczach swoich bliskich, a jawne potępienie kompleksu wojskowego -przemysłowego dobiega końca z nutą przemocy dronów przedstawionej jako męstwa. To nie zakończenie, na które liczyliśmy, ale w tym przypadku podróż rekompensuje bezpieczne zakończenie.